wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 4.



Jestem na polanie. Dookoła mnie rozpościera się gęsty las. Czuję lekki ciężar na plecach. Podchodzę do małego jeziorka i przeglądam się w tafli wody. To…to niemożliwe. Mam skrzydła.
Obudziło mnie irytujące pikanie. Gdzie ja jestem? W głowie strasznie mi huczało. Z trudem otworzyłam oczy. Biały sufit, białe ściany… Gdzie ja do cholery jestem?!
-Och, córeczko! Jak dobrze, że do nas wróciłaś! –usłyszałam głośny krzyk mamy…za głośny.
-Mamo, proszę ciszej, głowa mnie boli. Gdzie ja jestem?
-Jesteś w szpitalu kochanie. Byłaś z Piotrkiem gdzieś i jak wracaliście potknęłaś się i spadłaś ze schodów. Straciłaś przytomność i od trzech dniu tu leżysz. Chcesz się czegoś napić?
-Tak, wody poproszę.

Mama poszła do bufetu po butelkę wody. Jak to spadłam ze schodów? Inaczej to zapamiętałam… tak! Piotrek zaprowadził mnie na nasze miejsce i tam… tam się pocałowaliśmy. A potem straciłam przytomność, a on powiedział, że wszystko będzie dobrze. Szybko zerwałam się z łóżka. Gdzie on jest?!
-Przyniosłam ci wodę… Natalia wszystko ok? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. –Moja mama była zaniepokojona. Ale... ja czułam to. Czułam jej uczucia, a nawet zdawało mi się, że słyszę jej myśli, ale to chyba było złudzenie.
-Nie, wszystko dobrze mamo. Głowa mnie tylko boli. Był tu ktoś jeszcze?
-Oczywiście, że tak! Wszyscy twoi przyjaciele! Karolinka powinna być tu za chwilę. I dość często był tu Piotr… czy wy coś?
-Nie, chyba nie. Nie wiem, chyba się będziemy przyjaźnić. –Nie miałam ochoty jej wyznać, że tuż po tym jak się z nim pocałowałam, a co za tym idzie – zakochałam, straciłam przytomność.
-No dobrze.. kochanie, muszę wyjść do pracy już. Zaraz tu przyjdzie Karolina, więc nie będziesz sama. Buziaczek, lece. –Mama pośpiesznie zebrała swoje rzeczy i wyszła.

Zostałam sama i miałam czas na przemyślenia. Jak to się stało, że tym jednym pocałunkiem całe uczucie wróciło ze zdwojoną siłą? A może to był sen? I naprawdę zleciałam po schodach? No a ten sen tuż zanim się obudziłam? Niemożliwe, żebym miała skrzydła, zauważyłabym je wcześniej raczej. Aniołem nie jestem….zaraz. W śnie, który śnił mi się jakiś czas temu, Piotr wyznawał mi, że jest pół-człowiekiem, pół-aniołem. Chyba powinnam wylądować w psychiatryku. Coś jest nie tak z moją głową.
-Halo, halo? A kto tu się obudził? –Rozpromieniona Karolina podbiegła do mojego łózka i rzuciła się na mnie.
-Ej, ej! Chyba nie chcesz mnie zabić? –Ledwo co mogłam oddychać.
-Ojejku, przepraszam! Tak bardzo się za tobą stęskniłam!
-No chodź tu! – Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam. Zdawało mi się, jakbym nie widziała jej lata.
-Karola… muszę ci coś powiedzieć…
-Nic nie mów. Wiem. Piotrek mi mówił. Bo wiesz… chodzę z Mateuszem.
-Cooooo?!
-Tylko cii… spokojnie. Jakoś tak wyszło. Ale dorwałam Piotra i spytałam co i jak. I wiesz co?! On cie chyba normalnie kocha!!!
-Kobieto spokojnie! Jak to? Nie żartuj sobie ze mnie. Powiedział ci to?
-No nie… ale to widać! Przychodził do ciebie tu i siedział godzinami. Był naprawdę smutny. Ej.. a ty go?
-Nie, nie wiem. Karla… ja chyba…chyba też.
-Kochanie… już, spokojnie, jestem przy tobie. – I tak to jest z nami, najpierw się zakochujemy, potem płaczemy a potem… boję się o tym myśleć. Dobrze, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę.

Siedziałyśmy jeszcze długo i rozmawiałyśmy, aż pielęgniarka nie wyprosiła jej do domu. Zostałam sama. Gdzieś w szafce znalazłam swój telefon komórkowy. Było tam mnóstwo nieodebranych połączeń i sms. Ale tylko jeden zaciekawił mnie najbardziej. Od niego.


Hej kochanie, obudziłaś się w końcu. Nie zasypiaj za szybko. ;*”


Nie zasypiaj za szybko? Co to ma znaczyć? Spojrzałam na zegarek, zbliżała się północ. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Uchyliły się a w nich ujrzałam Piotra z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jak? Jak tu wszedłeś? Od 22 nie można tu chodzić!
-Ojj kochanie, wypraszasz mnie stąd? Dopiero co przyszedłem. –Jego uśmiech był tak rozbrajający, że nie mogłam się mu oprzeć.
-Siadaj. – zrobiłam mu miejsce koło siebie a ten podszedł i dał mi buziaka w policzek.
-Miejsce dla WiP-ów, jestem zaszczycony.
-Powiedz mi lepiej, o co chodzi z tymi schodami i co się tak naprawdę stało.
-Długa historia..
-Mamy całą noc.
-Nooo! To nie chciałabyś ją przeznaczyć na coś innego? –Przysunął się do mnie i objął mnie.
-Ejejej, kolego, chcę się dowiedzieć. –Choć nie ukrywam, ze przyjemnie mi być w jego objęciach.
-To co? Już nawet nie mogę cię poprzytulać? –Zrobił minę zbitego psa. To było rozbrajające.
-Hahaha, to możesz zawsze. –Oparłam się na nim i dałam znak, by zaczął mówić.
-Natalia… ciągle cię kocham. Gdy cię tam zabrałem, ten pocałunek, on nie był przypadkowy. Jesteśmy połączeni ze sobą. A ten pocałunek… był powiedzmy aktem, mojej miłości. Tylko, że przez przypadek podarowałem ci coś więcej.
-Coś więcej? Jak to?
-Podarowałem ci cząstkę siebie, mojej natury.
-Nadal nie rozumiem…
-Opowiem ci w swoim czasie, teraz śpij, na pewno jesteś zmęczona.. Kocham cię.- Pocałował mnie czule w usta i zniknął. A ja zostałam sama. Zakochana. Z tysiącem myśli.

                                                                                                                                                                                        
Przepraszam, że tak rzadko piszę. Ale będę wracać, nawet jeśli już nikt nie czyta ;)
~Luska.



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 3.

-Musisz mi pomóc! Chyba...chyba się zakochałam.
-Co?! Jak to? Czekaj, daj mi 10 minut i zaraz będę u ciebie! - rozłączyłam się i szybko zbiegłam na dół. 

Szybko założyłam buty i wybiegłam z domu. Wiedziałam, że teraz Karolina naprawdę mnie potrzebuje. Za sobą ma już kilka nie udanych związków i bardzo bała się ponownie zakochać. Nie minęło 10 minut a już byłam w jej domu. Otworzyła mi i wpadła mi w ramiona cała zapłakana.

-No już, ciii...-starałam się ją uspokoić.

 Wiedziałam ile ją to kosztuje. Zawsze zakochiwała się w niewłaściwych facetach. Każdy kto by się zakochał skakałby z radości. Jednak my byłyśmy inne.

Karolina leżała na moim ramieniu przez długi czas. Gdy już się wypłakała zaczęła mi opowiadać.

-Na tej imprezie ja... ja poznałam kogoś bliżej. Po tym jak ty poszłaś tańczyć no wiesz, z nim, ja poszłam się czegoś napić. Tam zaczepił mnie jakiś mężczyzna. Nie rozpoznałam go od razu. Wskazał na was i spytał co o tym sądzę. Stwierdziłam, że skoro uważasz, że to słuszne i jesteś szczęśliwa to czemu nie. Potem on zaprosił mnie do tańca. Tańczyliśmy naprawdę długo. Byłam już zmęczona i on zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Akurat ciebie już nie było, więc zgodziłam się. Dopiero w blasku księżyca dostrzegłam kto to jest. To...to był Mateusz, wiesz, najlepszy kupel Piotrka. Jeden z największych gwiazdorów... Jednak choć rozum podpowiadał mi, żebym jak najszybciej się zmyła, to serce nie posłuchało i nakazało mi zostać. Rozmawialiśmy długo. Dużo się o nim dowiedziałam. Na przykład to, że jest jednym z najlepszych uczniów w całej szkole. Że jego rodzice prowadzą firmę i dlatego jest bogaty. Że...tak jak ja nigdy nie zaznał prawdziwego smaku miłości... No i tak jakoś wyszło, że się zakochałam.... błagam, pomóż.

Słuchałam tego i nie dowierzałam. Oczywiście wiedziałam, że muszę przyjaciółce jakoś pomóc.

-Przede wszystkim dobrze sobie to przemyśl. Może to zauroczenie ? Wiesz nie znam go, ale za to Piotrka tak. Wiem ile zakochanie dla ciebie znaczy. Poczekaj kilka dni, a wszystko się ułoży.-przytuliłam ja mocno.
-Dziękuję - wyszeptała mi w ramię.
-Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
***
Boże, tu już chyba 10 sms od niego. Ciągle namawia mnie na ten wieczorny spacer. Pytałam Karoliny co o tym sądzi i twierdzi, że powinnam pójść i przekonać się czego ode mnie chce.

-Podejdź pode mnie o 20 ;)
-Wiedziałem, że się zgodzisz księżniczko ;*

Czemu ja się boję? To będzie tylko zwykłe spotkanie, zwyczajny spacer. Do 20 zostały mi 2h. Mama dzwoniła i powiedziała, że delegacja się przedłużyła i wróci jutro po południu. Przynajmniej obejdę się bez zbędnych pytań . Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać na…randkę? Nie. To nie jest randka. Wdech i wydech. Muszę się uspokoić. Zadzwoniłam po Karolę, bo tylko ona jest w stanie mi teraz pomóc. Szybko skompletowała mi strój resztę czasu przeznaczyłyśmy na gadaniu o tym co może się zdarzyć. Moja przyjaciółka ukrywała coś przede mną, ale jeszcze nie wiedziałam co takiego. Nim się obejrzałam była już 19.30. Ubrałam strój i zrobiłam sobie lekki makijaż. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w drzwiach stał Piotr z piękną czerwoną różą.

-Już jesteś? – zapytałam.
-Na czas. – odpowiedział z uśmiechem.
-Dokąd idziemy?
-Cierpliwości, dowiesz się w swoim czasie.

Prowadził mnie jakąś wąską ścieżką. Dużo rozmawialiśmy, sporo się dowiedziałam o nim. On o mnie też. Muszę przyznać, że wcale nie jest taki zły jak się wydawał na początku. Wspominał też o naszym starym związku, ale ja uporczywie zmieniałam temat.

-Ufasz mi? – zapytał.
-Hm.. no powiedzmy.
-Ufasz czy nie? - naciskał Piotr.
-Ufam. – odpowiedziałam w końcu.

Zawiązał mi oczy i choć z początku protestowałam, w końcu zgodziłam się. Szliśmy gdzieś po schodach wysoko, ale nie umiałam określić gdzie jesteśmy. W końcu zdjął mi z oczu przepaskę. Byliśmy na naszym miejscu. W ogrodzie na dachu jednego z największych bloków w mieście. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wspomnienia wróciły jak żywe. Nie chciałam przyznać przed samą sobą, że wciąż go kocham.

-Pamiętasz? – odezwał się pierwszy.

Popatrzyłam na niego, był taki przystojny. Dlaczego mnie tu zabrał?

-Tak. – wyszeptałam

Podszedł do mnie i chwycił mnie w ramiona.

-Przepraszam Natalia. Przepraszam za wszystko. Za to jaki byłem. Zmieniłem się, naprawdę. I… kocham cię. Dalej szczerze cię kocham
.
Nim pomyślałam moje usta znalazły się przy jego ustach. Języki odnalazły się i wspólnie zatańczyły w namiętnym pocałunku. Nie chciałam tego przerywać. Było tak pięknie. Bałam się, że znów to utracę. W głowie huczało mi od myśli, a nawet zdawało mi się, że to nie tylko moje myśli. Chwyciłam się za głowę.

-Natalia, przepraszam! Wszystko będzie dobrze! – usłyszałam jak za mgły.

I straciłam przytomność.